Strona główna - artykuły

Dodano: 25 maja 2006
Są takie łowy, które nobilitują myśliwego, awansując go w hierarchii myśliwskiej społeczności. Zazwyczaj ich waga tkwi w rodzaju zwierza na jakiego zasadza się nemrod. Tak więc królewskimi łowami tytułuje się polowanie na jelenia (przez wieki zwierz ten zarezerwowany był dla panującego i najwyższych person w kraju), który owo szlachectwo ma zresztą wypisane w nazwie gatunku – jeleń szlachetny. Równie wielką estymą darzy się „puszcz imperatorów” – niedźwiedzie, dziki, rysie czy wilki. Bez wątpienia wpływa na to płochliwość, czujność, budząca respekt i zachwyt aparycja czy nawet świadomość mocy i pewnej dozy niebezpieczeństwa jaką owe łowy ze sobą niosą (np. w razie szarży dzika czy „miśka”). A jednak pośród tych respekt budzących rycerzy na piedestale stawia się również banalne zdałoby się łowy na ptactwo.

Minęły już niestety czasy gdy kulminacją wiosny były toki głuszców i cietrzewi oraz ciągi słonek. Zapolowanie na te ptaki i to koniecznie podczas ich godów to były prawdziwe „rycerskie ostrogi” poważane na równi, czy nawet bardziej, ze zwycięską potyczka z odyńcem. Dwa pierwsze gatunki, gasnące relikty praboru, nie oparły się burzącej mocy cywilizacji – wymierają w przerażającym tempie (chronione od 1995 roku). Słonka, niepozorna ptaszyna ma się zupełnie dobrze. Należąca do rodziny brodźców ma wygląd na tyle charakterystyczny, że niepodobna pomylić ją nawet z własnymi kuzynami. Pokrojowo słonka odpowiada cechom należnym swej rodzinie: wielkości gołębia (masa ok. 0,4 kg), krępa sylwetka, krótka szyja, krótkie jak na brodźca nogi, długi i prosty dziób (do 8 cm – przypomina słomkę – stąd zapewne nazwa ptaka), wysoko osadzone, przesunięte lekko ku tyłowi zierniki (oczy) – daje to przekraczające 360 stopni pole widzenia i zabezpiecza oczy przed zanieczyszczeniem podczas żerowania. Upierzenie długodziobej doskonale ją maskuje gdy zalega w leśnym posuszu - jest mozaikowate, brązoworude z licznymi płowymi, popielatymi i czarnymi prążkami i paskami. Prowadzi samotniczy i skryty tryb życia, najłatwiej spotkać ją podczas ciągów (lotów godowych), ewentualnie przypadkowo podczas grzybobrania, gdy spod nóg poderwie się nam jak majak brązowy ptak (czasami można ją pomylić z jarząbkiem, który jednak jest większy, ma inną sylwetkę a jego skrzydła charakterystycznie furkoczą – jest to tzw. burknięcie).

Biotopem słonki są podmokłe lasy, które nie mogą być jednak zbyt zwarte. Pokarm słonki stanowią bezkręgowce, przede wszystkim występujące w glebie (dżdżownice, pędraki, chrząszcze). Pożywienie wyszukuje za pomocą dzioba, zaopatrzonego na końcu w liczne komórki czuciowe. Sprytny ptak wbija w pulchną, rozmiękłą ziemię szydlasty dziób i niczym pęsetą wyciąga zdobycz (ułatwia jej to fakt, że górna połówka dzioba na 1/3 długości ma możliwość odchylania się bez konieczności otwierania całego dzioba). Tym oryginalnym narzędziem samica może też w razie niebezpieczeństwa przenieść potomstwo do innej ostoi.

Słonka zawsze była wysoko cenionym trofeum. Z utęsknieniem wyczekiwano jej wiosennego przylotu a zwiastunem przybycia długodziobych było (i jest) pojawienie się równocześnie przylatujących pliszek siwych. Słonki rozpoczynają ciągi na przełomie marca i kwietnia i to czaty na przelatujące wieczorem, oszołomione swą namiętnością samczyki był dla wielu, jeszcze do niedawna, esencją uroków wiosny.

Trasy lotów tokowych są stałe, przebiegają nad polami, lasami, zrębami, wzdłuż strumyków, dróg, linii oddziałowych, itp. (znam taką zapadłą wioskę nad centrum której od lat ciągną słonki). Podczas ciągu słonka wydaje naprzemiennie dwa dźwięki: chrapanie i psykanie. Chrapanie jest donośniejsze i o ile wierzyć naukowcom wydają je tylko samczyki, wypatrujące w czasie lotu zalegającej na ziemi samiczki (gdy takową dojrzą lądują obok niej kontynuując tok na ziemi). Z kolei jeśli wierzyć książkom chrapanie brzmi jak chrapliwe kchrrwog...kchrrwog, psykanie zaś to piskliwe pssi...pssi (czasami ścigające się na ciągu dwa lub nawet trzy ptaki psykają ale znacznie częściej i o ton wyżej). Nie powiem aby pokrywało się to z moim zapatrywaniami co do osobliwej słonczej „przyśpiewki” lecz by nikogo nie wprowadzić w błąd daruję sobie autorski zapis fonetyczny i czysto subiektywne onomatopeje. Choć oba odgłosy nie dorównują, ani melodyjnością, ani głośnością trelom takich dandysów jak np. słowika i giną wśród rozhoworów ptasiej tłuszczy, to jednak są, nie tylko dla mnie, najpiękniejszą wiosenną melodią. Dla uskutecznienia łowów na ciągach stosowano również wabiki imitujące psykanie. Można też spowodować zmianę kursu lecącego samczyka rzucając w powietrze np. kapelusz (ptak ma reagować na ruch szarego obiektu, który utożsamia z nisko przelatującą samicą).

Dodać należy, że strzał do słonki, pozornie powolnej, zalicza się do trudniejszych – po pierwszym pudle ptak lawirując tak przyspiesza, że niewprawny strzelec drugim strzałem strąci go raczej przypadkowo. Nie na darmo w moich okolicach słonkę, jak i inne bekasy obejmuje się mianem „Messerschmittów”.

Ciągi z przerwami trwają do końca lipca po czym ongiś kontynuowano słonczy sezon polując na nie w lesie, z legawcem (czyli psem, który po zwietrzeniu zwierzyny zatrzymuje się w charakterystycznej pozie zwanej stójką – są to wszystkie wyżły) – umożliwia to przygotowanie się do strzału, gdyż przypadkowe spotkanie niezmiernie rzadko kończy się strzałem, jeszcze rzadziej celnym. W szczytowym okresie przelotów jesiennych (październik) była słonka miłym dodatkiem do pokotu podczas leśnych polowań zbiorowych.

Trofeum ze słonki może być wypchany w całości ptak, medalion z wachlarza (ogona), szyi z głową oraz skrzydeł a także pióra – ostrolotki, zwane też piórkami malarskimi (dwa pierwsze pióra lotek mające ok. 5 cm) układane w rozety, oraz bródka, in. pędzelek, czyli pęczek drobnych piórek rosnących przy gruczole kuprowym. Jeśli chodzi o kulinaria, słonki przyrządza się ponoć opiekając je niepatroszone, wraz z wnętrznościami. Opierając się na literaturze fachowej chciałbym też napomknąć o paście z wnętrzności słonek (poza żołądkiem), którą, wolę nawet nie wiedzieć jak, doprawianą smaruje się grzanki z chleba. Ten rarytas ma być niebywałą podnietą dla podniebień co poniektórych smakoszy a sama delicja po niemiecku zwie się schnepfendreck. Cóż, De gustibus non est disputandum, jak to trafnie ujęli Rzymianie.

Jeszcze trzy dekady temu sezon na słonki rozpoczynano 1 września a jego koniec przypadał 21 maja. Systematycznie skracany trwał następnie przez wiele lat miesiąc – od 15 kwietnia do 15 maja. Z chwilą przystąpienia Polski do UE polowania wiosenne odeszły do lamusa, wprowadzono natomiast zapomniane polowania jesienne. Dziś okres polowań przypada od 1 września, kończy się zaś 21 grudnia. Spełniając unijne normy, podporządkowaliśmy się Dyrektywie Ptasiej, która wyklucza pozyskiwanie ptaków podczas ich wiosennych godów. Oponenci tradycyjnych dla naszej kultury łowów podpierają ów zakaz wyniszczaniem gatunku, nękanie tokujących ptaków i zarzut najcięższego kalibru – odstrzeliwanie samic. Wedle badań tymczasem dowiedziono, iż samice padają na ciągach sporadycznie, zaś statystyki i praktyka wskazują, że łowami na ciągach zajmuje się wąskie grono zapaleńców. Przez wiele, wiele lat roczny rozkład tego pięknego ptaszka oscylował w Polsce w granicach 4 tys. szt., co jest niewspółmierne do licznej jego populacji (wg szacunków – ok. 15 mln osobników). Z całą pewnością znacząco uszczuplają europejskie pogłowie słonki myśliwi zachodni strzelający rocznie ok. 4 mln osobników, z czego w samej Francji pada ok. 1,5 mln. Ostatnio władze PZŁ ponownie wystąpiły do Ministra Ochrony Środowiska o ustanowienie derogacji na wiosenne polowania na słonki (oraz na pozyskanie wilka). Na wyniki trzeba jednak zaczekać.

W minionym sezonie polscy myśliwi przypięli do troków nieco ponad 3,2 tys. słonek. Znaczna część entuzjastów polowań na ciągach nie miała jednak swego udziału w tym pozyskaniu. Co kraj to obyczaj. Na zachodzie Europy, w niejednym kraju strzelanie do długodziobej w czasie, jakby nie było, jej amorów uznano by za brak dżentelmeneri i dyshonor. Zaś jesienne buszowanie w kniei za tym ptakiem jest atrakcją, której wielu oddaje się całkowicie i ma ona olbrzymią rolę w całej kulturze łowieckiej. Dla przykładu nazwa rasy psów cocker spaniel wiąże się z łowami na słonki (po ang. słonka to woodcock). Jako ciekawostkę dodać wypada, że od angielskiej nazwy kuzyna słonki bekasa kszyka – snipe, pochodzi powszednie już dziś słowo snajper (lecącego kszyka jest niezmiernie trudno trafić).

Ponoć w każdym łowcy tkwi pierwiastek romantyka czy może poety. Niechybnie, choć znam takich, którym daleko do patetycznych uniesień gdy trzymają broń na stanowisku – zapewne nie są prawdziwymi myśliwymi. Nie bez powodu Józef Weyssenhoff w „Sobolu i pannie” każe spędzić kochliwemu Rajeckiemu i pięknej Warszulce wspólny wieczór na łowach, właśnie pod chrapliwą „pieśnią” słonki. Nie uważam się wcale za romantyka czy osobę ckliwą ale w czasach efektywności, pośpiesznego realizowania planów, pozyskiwania, odstrzeliwania i szalonej pogoni za absurdami to, że są jeszcze tacy, którzy wieczorami nasłuchują niepozornej, nie odgrywającej jakiejkolwiek roli w jakiejkolwiek gospodarce ptaszyny dobrze o nas świadczy.
DARZ BÓR
ŁUKASZ JĘDRYCH
Wróć do listy artykułów

Nasza oferta | zobacz pełną ofertę

dysponujemy:
  • inwentaryzacją krajoznawczą regionu
wykonujemy:
  • aktualizacje treści turystycznej map, przewodniki
  • oceny oddziaływań na środowisko (Natura 2000)
  • oceny stanu ekologicznego wód (Ramowa Dyrektywa Wodna UE)
  • prace podwodne, poszukiwawcze
prowadzimy:
  • nurkowania zapoznawcze, turystyczne, szkolenia specjalistyczne
statystyki | realizacja : nesta.net.pl